Hejoszki Roboszki!
Jak widzicie, R wreszcie udało się napisać ciąg
dalszy, bardzo ciepło przez Was przyjętej, historii. Wiem, to już cztery
miesiące, ale naprawdę nie sposób było się wyrobić! Muszę Was uprzedzić, że
tekst nie jest jakoś bardzo długi, bo ma jedenaście stron, ale większość
stanowią opisy, bo je uwielbiam i są konieczne! Co jeszcze? Jak wiecie z mojego
fanpejdża, ostatnio ciągle dzieje się wokół mnie coś złego. To, wraz z brakiem czasu, snu i złym samopoczuciem,
spowodowało, że nie miałam chęci tworzyć, było mi wszystko jedno i zastanawiałam
się, po co w zasadzie jestem na tym świecie, skoro za dziesięć minut, albo
szybciej, mogę go opuścić? Tak, deprechanie na początek nie jest w stylu R,
dlatego Was przepraszam i, coby nie przedłużać, zapraszam na rozdział, a
dedykuję go kochanej Haruce, która
jako pierwsza skomentowała poprzedni post :). No, i standardowo zachęcam do
czytania mojej paplaniny na koniec :D.
Zatrzymała się przed zarośniętą bluszczem bramą
i uważnie przyjrzała filarom, do których były przytwierdzone zawiasy wysokich i
szerokich, wykonanych z artystycznego drutu, czarnych wrót. Od maleńkości
fascynowały ją Harpie Wielkie, znajdujące się na gzymsach kolumn, które dały
początek wysokiemu, wykonanego z kamienia, ogrodzeniu. Rzeźbiarz naprawdę się
postarał, by wspomniane wcześniej sowy wyglądały jak żywe. Ich oczy zawsze ją
hipnotyzowały, a ostro zakończone dzioby przerażały, ale tylko, kiedy była małą
dziewczynką. Teraz, jako dorosła i pewna siebie kobieta, z nostalgią i tęsknotą
za minionymi latami, przyglądała się figurom, a wspomnienia, które
przyśpieszały bicie jej serca, wracały do niej ciepłymi falami.
Opuściła wnętrze samochodu, zaciągnąwszy
hamulec ręczny i nie zgasiwszy silnika, i zbliżyła się do bramy, wsuwając
okulary nad czoło. Jako dziecko całym sercem kochała to miejsce, w którym
uwielbiała spędzać czas i beztrosko się bawić, i cieszyła się, gdy z daleka
widziała bramę, prowadzącą do „Krainy
Cudów Dla Małoletnich”, jak zwykła nazywać tę oazę spokoju. Z sentymentem
wspominała zabawy w chowanego, trwające wiele godzin, gdyż szukający miał
trudne zadanie: przeszukanie każdego kąta w wilii zajmowało średnio dwie
godziny. Niezliczona ilość skrytek, schowków, dziur, albo pułapek, sprawiała,
że kryjących się ograniczała tylko wyobraźnia. Lucy znała każdy zakamarek,
dlatego zawsze wygrywała i dopiero gdy zgłodniała, ujawniała się, ale swoich
kryjówek nigdy nie zdradzała. Uśmiechnęła się szeroko, gdy przypomniała sobie o
swojej ulubionej skrytce, którą był pokój na strychu, zajmujący połowę
najwyższej kondygnacji. W pomieszczeniu tym stało ogromne, owalne lustro,
którego ramy i stopki były mosiężne i pięknie zdobione, a do tego pozłacane. Było
ono zawsze zakryte białym prześcieradłem, które z pewnością chroniło je przed
zakurzeniem, a może i rozbiciem. Pani redaktor kilkanaście lat wcześniej za
każdym razem chowała się pod płachtą i badała dłońmi ozdobną ramę. Na pierwszy
rzut oka była zupełnie zwyczajna, ale gdy spojrzało się z bliska, można było
zauważyć, że składa się z kilku, okręcających się wokół siebie, warstw. Co
jakiś czas pojawiały się wypustki podobne do łap jakiegoś gada, względnie
ssaka. Spoglądając na dolną część ramy, dało się zauważyć coś na kształt
gadzich bądź ssaczych ogonów, trzech po lewej i trzech po prawej stronie, które
w centralnej części, przeplatały się w specyficzną szachownicę. Lucy zawsze
ciekawiło, co znajduje się na górze, ale wzrost dziewięciolatki, którą w tamtym
czasie była, nie pozwalał dojrzeć tego szczelnie zakrytego, niedostępnego dla
niej miejsca. Popuszczała wtedy wodze wyobraźni, a w jej głowie pojawiały się
kolorowe jaszczurki, zagadkowe chimery i krwiożercze scylle.
Gdy skonstatowała, że głupkowato się uśmiecha,
stojąc ze złożonymi przed sobą jak do modlitwy dłońmi, zarumieniła się po same
uszy, otrząsnęła ze wspomnień i przeniosła wzrok na kłódkę, by nie gapić się bez
efektu w dal. Nie po to wyszła wcześniej z pracy, żeby stać jak ozdoba przed
bramą. Czas ruszyć tyłek i do roboty! Postanowiła, że uporządkuje wszystkie
rzeczy po dziadkach jak najszybciej się da i sprzeda dom. Dlatego, że wciąż
była sentymentalna, chciała zachować chociaż część pamiątek po staruszkach,
którzy zajmowali specjalne miejsce w jej dziecięcym serduszku. Z tą myślą,
wyjęła z torebki klucze otrzymane od notariusza po odczytaniu testamentu cztery
miesiące temu i włożyła jeden z nich w zamek kłódki. Przekręciła go, a skobel
metalicznym skrzypnięciem dał znać, że zamknięcie ustąpiło. Popchnęła
jednocześnie obydwa skrzydła wrót, które w zwolnionym tempie, żałośnie
skrzypiąc, rozwarły się, a wtem poczuła jakby ktoś głęboko odetchnął w jej
kierunku. Cofnęła się o krok, patrząc na alejkę, którą za chwilę przejedzie i
zamyśliła się, wpatrując się w ciemność, jaką miała przed oczami i która w
dziwny sposób ją przerażała, jednak nie na tyle, żeby przez jej ciało nie przeszedł
dreszcz ekscytacji. Gwałtownie odwróciła się przez lewe ramię i ruszyła w
stronę samochodu. Usiadła za kierownicą, po czym powoli wjechała w alejkę
rozciągającą się pośród drzew, o długich, powykręcanych we wszystkie strony
gałęziach, które raz po raz dotykały karoserii z większym lub mniejszym
naciskiem. Pani redaktor toczyła się wręcz, chcąc dokładnie obejrzeć każdy
skrawek podwórka, bez wysiadania z pojazdu. Obracała głowę to w prawo, to w
lewo, a jej oczy, nie wiedzieć czemu, upuszczały łzy, które szybkim ruchem ręki
ścierała raz po raz. Przyglądała się zarośniętym, zaniedbanym trawnikom,
skalniakom i oczkom wodnym, uwielbianym przez babcię nade wszystko, a dziadek,
chcąc zrobić jej przyjemność, własnoręcznie je wykopał i zarybił. Teraz na ich
powierzchni gościły liście, igły, zeschnięta trawa i mnóstwo innych, pożółkłych
skrawków natury, która zaskoczona zaniedbaniem ze strony właścicieli, na swój
sposób mściła się, by ukazać własny opłakany stan.
Droga wiła się i zakręcała, gdyż działka, na
której stała willa, mogłaby spokojnie pomieścić magnolskie lotnisko, dlatego
Lucy uchyliła okno, by nawdychać się świeżego, niemalże leśnego aromatu, jaki
zewsząd ją otaczał. Gdy drzewa nieco się przerzedziły, ujrzała przed sobą
dobrze znaną fontannę, oczywiście niedziałającą. Na samym jej środku na
podwyższeniu znajdowała się postać kobiety o długim, łuskowatym ogonie, której
twarz, wyryta w kamieniu, przedstawiała idealne piękno. Włosy syreny sięgały
talii, a czoło ozdobione było diademem. W jej dłoniach natomiast spoczywał
dzbanek, z którego – w czasach świetności posiadłości Heartfilia – woda
tryskała wysoko w górę. Blondynka okrążyła fontannę i zatrzymała swoje Lamborghini
nieopodal trzech szerokich marmurowych schodów, wiodących do wysokich, dębowych
drzwi. Otworzyła drzwi kierowcy, wyłączywszy wcześniej silnik i zaciągnąwszy
hamulec ręczny, i ostrożnie wysiadła, niepewnie stając w wysokich szpilkach na
żwirowanym, zasypanym zeschniętymi liśćmi, podjeździe. Poprawiła zsuwające się
okulary i otaksowała uważnym spojrzeniem błyszczących z przejęcia tęczówek
olbrzymi budynek, od parteru po sam strych. Z ulgą, która ją samą zaskoczyła,
skonstatowała, że willa od czasów jej wesołego, beztroskiego dzieciństwa, nie
zmieniła się o jotę. Szary tynk porośnięty był bluszczem, który, przez zaniedbanie
aktualnej właścicielki, zakrył część okien z przodu domu. Elewacja była
nienaruszona, co zakrawało na cud, biorąc pod uwagę ilość pokoleń, jaka
przewinęła się przez wnętrze domostwa. Nietknięty zębem czasu, wciąż zachwycał
swoimi rozmiarami oraz bijącym ciepłem, które czuł każdy nowo przybyły. Lucy z
nostalgią patrzyła na okna o drewnianych, błękitnych ramach, jak i okiennice o
tej samej barwie. Doskonale pamiętała, że dziadek wymienił je, gdy miała cztery
lata, by dom nosił na sobie ulubiony kolor jego ukochanej wnuczki.
Wyjęła z torebki
telefon i pod wpływem chwili wybrała numer.
— Redakcja „Fairy Lady”, Levy McGraden przy
telefonie. W czym mogę pomóc? – usłyszała w słuchawce dobrze znany głos i
uśmiechnęła się.
— Levy, tutaj
Lucy. Dzwonię, żeby powiedzieć ci, że nie będzie mnie w redakcji co najmniej
tydzień. Będziecie musieli sobie jakoś radzić beze mnie – mówiąc to, patrzyła
we wszystkie strony świata, by nacieszyć oczy zapomnianym niemal do cna widokiem.
– Teraz każdy z was będzie mógł się wykazać i może uda wam się mnie wygryźć. –
Zaśmiała się pod nosem. Teraz, w tym miejscu, groźba utraty intratnego
stanowiska wydała jej się dziwnie zabawna, dlatego rozciągnęła usta w szerokim
uśmiechu.
— Proszę tak nie
mówić, pani redaktor! – Levy jak zawsze była jedyną, która nie uważała jej za
sukę, ale jakoś niespecjalnie ją to cieszyło. – Będziemy czekać na pani powrót.
Proszę zająć się swoimi sprawami, a o kolejny numer „Lady” proszę być spokojną!
— Dziękuję, Levy.
Na ciebie zawsze można liczyć. – Jej oczy znowu się zaszkliły. „Co jest?!” – zastanawiała się, ale nie
powiedziała tego na głos, ocierając spływające po policzkach krople. – W razie
problemów, dzwoń bez wahania. A teraz pozwól, że się rozłączę. Na razie!
— Do widzenia –
grzecznie odpowiedziała sekretarka, a po chwili usłyszała w uchu sygnał przerwanego
połączenia.
Pani redaktor,
stąpając niczym baletnica – co w wysokich szpilkach było prawie niemożliwe –
weszła po schodach i stanęła przed drzwiami wejściowymi, które zamiast klamek
były zaopatrzone w gałki z wizerunkiem wielkich smoczych paszczy. Włożyła prawą
dłoń w gardziel gada z pewną obawą, bo przecież w środku mogło zalęgnąć się
jakieś robactwo, dotknęła właściwej gałki, mającej kształt smoczego języka, i nacisnęła
ją, pozwalając wrotom rozstąpić się z cichym skrzypnięciem, które bardzo ją
zaskoczyło. Poczuła się tak jak wtedy, gdy miała siedem lat i po raz pierwszy
przekroczyła próg domu, nie jako domownik, ale dama udająca się na bal. Dziadek
i babcia wydali tamtego dnia wielkie przyjęcie dla znanych i szanowanych
obywateli Magnolii. Doskonale pamiętała, że większą część dnia spędziła z mamą
u kosmetyczek, fryzjerów i stylistów wszelkiej maści, którzy zrobili z niej
prawdziwą księżniczkę. Miała wtedy na sobie różową suknię z dekoltem w łódkę i
białymi falbankami, a na stopach zgrabne białe pantofelki. Włosy uczesane
zostały w kunsztowny kok, szyję i uszy zdobiła delikatna dziewczęca biżuteria,
a twarz promieniała szczęściem. Jakie było jej zaskoczenie, gdy wyszedłszy z salonu
pani Ooby – właścicielki najlepszej szwalni w Magnolii – usłyszała, że ma
wsiąść do zaprzężonego w cztery białe rumaki powozu, który zajechał przed
zakład. Stangret, ubrany w liberię, otworzył jej drzwiczki i zapraszającym
gestem wskazał wnętrze powozu. Obok schodków spostrzegła ojca, który wyciągnął
w jej stronę dłoń, ukłoniwszy się jej i matce nisko, a następnie pomógł obu
damom wsiąść. Gdy przestąpiła próg ustrojonej jak na ślub willi, poczuła
dreszcz ekscytacji, jakiego wcześniej nie miała okazji doświadczyć. Owszem
przecież całe dzieciństwo tu mieszkała, ale ten jeden moment zapamiętała bardzo
dokładnie. Nagle wszystko stało się dla niej nowe i zaskakujące, ale nie z
powodu pięknie ubranych gości, czy muzyków, wygrywających salonowe utwory. Ona
po prostu wyczuła, że dom skrywa jakąś tajemnicę, która czeka na odkrycie i
tylko ona mogła tego dokonać.
— Ale teraz
jestem dorosła i wyrosłam z takich banałów – powiedziała na głos z mocą,
zaciskając dłonie w pięści, i przekroczyła próg. Mimo wcześniejszych słów,
wszedłszy do środka poczuła wokół siebie dziwną aurę, zupełnie jakby ktoś
czekał na nią i zapraszał do przygody.
Okręciła się wokół siebie i uważnie rozejrzała.
Wnętrze w ogóle się nie zmieniło, jeśli pominąć pajęczyny, które zdążyły
powstać od czasu ostatniego sprzątania oraz grubą warstwę kurzu, wznoszącego
się przy każdym jej ruchu. Tak, dobrze pamiętała szerokie schody, znajdujące się
naprzeciw drzwi wejściowych i prowadzące na wyższe kondygnacje, salę balową,
którą miała na lewo i ogromną kuchnię na prawo. Przymknęła oczy przypominając
sobie wydawane przez dziadków przyjęcia. Wszystkie, na których była, wspominała
z czułością, ale to jedyne, pierwsze w jej życiu, zakorzeniło się głęboko w jej
sercu i nie pozwalało o sobie zapomnieć. Pamiętała Capricorna w liberii, który
witał gości oraz Aries i Virgo, odbierające ich okrycia, jak i rozdającego
kieliszki wypełnione szampanem Sebastiana. Uśmiechnęła się na wspomnienie
cynicznego kamerdynera, z którym uwielbiała się droczyć. Był jedyny w swoim
rodzaju i zawsze czymś ją zaskakiwał. Otrząsnęła się z radosnych wspomnień i
ruszyła do sali balowej. Tam stanęła na samym środku pomieszczenia, mając nad sobą
kryształowy żyrandol, i uniosła głowę. Pamiętała, jak uwielbiała kręcić się pod
nim w kółko, zadzierając brodę, by móc podziwiać grające w poszczególnych
soplach światło słoneczne. Kamienie migotały pięknie, dając osóbce znacznie
młodszej od jej obecnej wersji, uczucie ciepła i poczucie bezpieczeństwa. Miała
wrażenie, że sopelki uśmiechają się do niej i próbują coś przekazać. Ktoś
powie, że to trywialne, ale wtedy dla niej stanowiło centrum tego wielkiego
domostwa. Teraz, w pustym, zakurzonym wnętrzu, czuła niewymowny chłód, który
mogły rozgonić tylko opiekuńcze ramiona, a ich od dawna brakowało.
Westchnęła i
okręciła się kilka razy w miejscu, co w wysokich szpilkach – zdobiących jej
kształtne stopy – było wyczynem na miarę złotego medalu wprost z igrzysk
olimpijskich. Wróciła do olbrzymiego korytarza i zatrzymała się przed schodami,
na powierzchni których gościła – jak zresztą wszędzie – gruba warstwa kurzu.
Będąc w domu, który niezmiennie kojarzył jej się ze szczęśliwym dzieciństwem,
pomyślała o swoim obecnym jestestwie. Zmiany, jakie zaszły w Magnolii od
początku dwudziestego pierwszego wieku, niespecjalnie jej wadziły. Ba! Czuła,
że zawsze żyła w takim skomputeryzowanym świecie, otoczona nowinkami
technologicznymi, szybkimi samochodami i szklanymi biurowcami. Jednakże w tej chwili, będąc w domu dziadków, zrobiła ogromny skok w przeszłość, który
uświadomił jej, że ten nowoczesny świat stracił wiele, zyskując pędzenie za
karierą i pieniędzmi, brak szczerości, czy prawdziwych uczuć.
— Dziwne, że takie
myśli mnie nachodzą – powiedziała do siebie i postawiła stopę na pierwszym
stopniu.
Mimo przemyśleń, doskonale pamiętała, jak
bardzo była szczęśliwa w tym domu, do czasu, aż jej ojciec dostał pracę w
mieście. Musieli przeprowadzić się do hałaśliwej, zatłoczonej, cuchnącej
spalinami Magnolii, co bardzo odchorowała. Ani drogie stroje, ani biżuteria,
samochody, imprezy, czy spełnianie każdej jej zachcianki, nie mogły wynagrodzić
opuszczenia spokojnej przystani. Dusiła się w mieście, dlatego po przeprowadzce
stała się rozwydrzona, nieznośna i wymagająca. Co prawda uczyła się świetnie,
ale jej charakter zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni, a rodzice głowili
się, co się stało z ich uroczą, kulturalną i spokojną Lucy. Zrzucili to na karb
okresu buntu, który często towarzyszył dojrzewaniu, i mieli nadzieję, że
wkrótce jej przejdzie. Niestety nie doczekali tej szczęśliwej zmiany – zginęli
w wypadku samochodowym spowodowanym przez pijanego kierowcę, w dniu osiemnastych
urodzin ich jedynaczki. Dla dziewczyny, która oczekiwała rodzicieli odświętnie
ubrana, w otoczeniu gości, był to ogromny szok, który sprawił, ze zamknęła się
w sobie i stała się wyrachowaną, zimną osobą, niepozwalającą zbliżyć się do
siebie nikomu, nawet rodzinie. Schorowani dziadkowie przyjechali na pogrzeb
syna i synowej i przy okazji rozsądnie namawiali wnuczkę do powrotu do willi
rodu Heartfilia, ale odmówiła. Po przeprowadzce ich kontakt praktycznie się
zerwał, dlatego teraz trudno byłoby im znaleźć wspólny język, a w zasadzie
dziewczyna tak to sobie tłumaczyła. Zwyczajnie bała się wrócić do świata z
dzieciństwa, który już dawno zostawiła za sobą. W Magnolii miała przyjaciół,
szkołę, apartament, salony urody, czy butiki tuż pod nosem. Czuła, że, gdy
wróci z dziadkami, utknie w utopii i zapomni jak wygląda prawdziwe życie,
będące dżunglą, w której przetrwają najsilniejsi. Przyzwyczaiła się do walki,
rozpychania się łokciami i wszędobylskiej zawiści. Tak, ten świat ją zepsuł, a
ona musiała się dostosować do standardów. Dziadkowie obiecali przysyłać jej co
miesiąc sporą kwotę na życie, ale odmówiła, bo rodzice w swojej roztropności
zabezpieczyli ją niezłą sumą, dlatego nie musiała się martwić, że będzie
przymierała głodem. Skończyła szkołę średnią, później poszła na studia, a
następnie dostała pracę w Fairy Lady,
gdzie awansowała raz, drugi, trzeci, aż wspięła się na stołek redaktor
naczelnej, co okupiła ciężką pracą, nadgodzinami i brakiem życia osobistego.
Doskonale zdawała sobie sprawę z ceny, jaką przyjdzie jej zapłacić, żeby wzbić
się na wyżyny, ale nie żałowała. Do domu wracała tylko po to żeby położyć się
spać i wziąć kąpiel, a weekendy spędzała na czytaniu książek, chodzeniu do SPA,
na basen, do kościoła, a czasem odwiedziła park i cmentarz. Do Acidanthery,
gdzie mieściła się siedziba rodu Heartfilia, pojechała tylko na pogrzeb
dziadków, a stojąc nad utworzonym z kwiatów stosem, zrozumiała, że została
całkiem sama. Mimo to świat się nie zawalił, bo w końcu dla każdego jest
termin, tam, na górze. Niedawno skończyła dwadzieścia dziewięć lat i cieszyła
się dobrym zdrowiem, dlatego miała nadzieję, że jej czas nie nadejdzie prędko.
Wróciła myślami do Fairy Lady, która była najpoczytniejszą gazetą w Stolicy, wydawaną codziennie.
Przy jej tworzeniu pracowali najlepsi dziennikarze w kraju, o ile nie na
świecie. W końcu wszystkie newsy publikowali jako pierwsi, inne gazety mogły
się schować i szybko upadały. Skuteczność jej ludzi była niesamowita! Nie dość,
że zgrani, to jeszcze robili wszystko, żeby zawsze być na piedestale. Każdy z
nich miał swoją działkę, której pilnował jak oka w głowie, i potrafił chwycić
sensację. Taki to już biznes, że albo nadążasz, albo odpadasz w przedbiegach.
Ona należała do tej pierwszej grupy, a świadomość tego sprawiła, że uśmiechnęła
się szeroko i dopiero po chwili przypomniała sobie, że znajduje się w domu
dziadków. Potrząsnęła głową, w końcu upajanie się sukcesami będzie miało swój
czas, gdy przejrzy rzeczy osobiste.
Gdy dotknęła marmurowej poręczy, ta zadrżała,
jakby zaraz miała się zawalić, dlatego dziewczyna cofnęła rękę z obawą i wstrzymała
oddech. Nie zatrzymała ruchu nogi, dlatego obcas jej prawego buta zastukał o
stopień, wydając głośne kliknięcie po zetknięciu z marmurem, po czym dźwięk
rozniósł się echem po pustym pomieszczeniu. Poczuła na karku czyjś oddech,
dlatego gwałtownie się odwróciła.
— Jestem przewrażliwiona – zmarszczyła brwi i
zwróciła spojrzenie w stronę szczytu schodów.
Serce tłukło jej się w piersi, jakby chciało z
niej wyskoczyć. Takiej euforii i podekscytowania nie czuła nawet wtedy, gdy
przeprowadzała dla Fairy Lady wywiad
z Fidelem Castro, największym dyktatorem obecnych czasów. Powróciły do niej
dawno zapomniane wspomnienia, które uparcie zakopała gdzieś głęboko w umyśle.
Ponownie złapała poręcz i postawiła pewny krok lewą stopą na kolejnym stopniu.
Jej obuwie, spotykające się co rusz z twardym podłożem, wydawało kliknięcie i
powodowało wirowanie kurzu wokół jej łydek. W normalnych okolicznościach na
pewno syczałaby z wściekłości, ale teraz nie przejmowała się ubrudzeniem markowych
ciuchów. Gdy tylko zobaczyła dom, wszystkie jej priorytety diametralnie się zmieniły.
Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przestała być zimną, oschłą i
wredną panią redaktor; znów poczuła się jak dziecko i rozejrzała się wokół
siebie w nadziei, że śmierć rodziców i dziadków była tylko złym snem, a babcia
ucałuje ją w czoło, jak zwykła robić, dziadek wsadzi ją sobie na ramiona, mama
poczęstuje świeżo upieczonymi ciasteczkami, a tata podaruje zerwanego ukradkiem w ogrodzie chabra. Gdy poczuła łzy pod powiekami, zamrugała gwałtownie,
potrząsnęła głową i ruszyła do miejsca, które niemal siłą ją do siebie
przyzywało. Pokonawszy ostatni schód, znalazła się na pierwszym piętrze. Skręciła
w lewo i ruszyła przed siebie długim, ciemnym korytarzem, mając z jednej strony
ścianę, kiedyś oliwkową, teraz wyblakłą, która niespecjalnie ją zajmowała i w której
co jakiś czas pojawiały się drzwi, a po drugiej – drewniane ogrodzenie. Nawet nie
zauważyła barwy, skupiwszy wzrok na kręconych schodach, prowadzących na strych.
W swoim magnolskim mieszkaniu na pewno zaraz chwyciłaby wałek w dłoń i przystąpiła
do odświeżania murów. Tutaj jej kryjówka miała priorytet. Serce żywo biło jej w
piersi, oddech się rwał, a policzki nieco zarumieniły. Przyśpieszyła kroku i po
kilku minutach dotarła do drewnianych stopni, które pięły się i znikały w
ciemności nie do przeniknięcia. Odetchnęła głęboko, po czym postawiła stopę na
pierwszym stopniu. Zaskrzypiał, a blondynka zamiast się cofnąć jak wcześniej, śmiało wbiegła
na samą górę i zatrzymała dopiero przed drzwiami. Wyciągnęła drżącą dłoń w ich
stronę, nacisnęła klamkę i pchnęła wrota, a te ustąpiły, nie wydając z siebie
nawet pisknięcia. Gdy przekroczyła próg, jej oczom ukazał się mocno zagracony, ogromny
pokój. Wszędzie poukładane były bibeloty: stare ramy, dywany, sprzęty, które
zawsze mogły się przydać, klatka dla papug i wiele, wiele innych, ale to nie
one interesowały panią redaktor. Dziewczyna postąpiła krok do przodu i niemal
nie dotykając podłoża, a gdy dotarła do osłoniętego zakurzonym prześcieradłem lustra, chwyciła za poły materiału. Wstrzymała oddech, po czym pociągnęła za róg
pościeli i jednym zdecydowanym ruchem usunęła płachtę, rzucając ją za siebie i
wzbudzając wokół tumany kurzu. Odkaszlnęła i po omacku odszukała okno dachowe,
po czym uchyliła je. Do środa wpadło świeże powietrze, które rozgoniło kurz.
Dziewczyna ponownie znalazła się przed lustrem i przyjrzała mu się uważnie. W
szklanej tafli zobaczyła swoje mocno zaskoczone, jak również zakurzone odbicie.
Uniosła nieco kąciki ust i zauważyła, że wychodzi jej to samo z siebie, nie
musi się wysilać, jak podczas robienia zdjęć do paszportu.
Dotknęła ramy i badała ją palcami od góry do
dołu, delikatnie się uśmiechając. Miała rację! Tworzyło ją sześć podłużnych,
karbowanych drutów – trzy po lewej i trzy po prawej – mających co jakiś czas wypustki,
będące smoczymi łapami. Na samej górze znajdował się jeden wielki smoczy łeb, od
którego odchodziły gadzie ciała. Zwierzę miało rozwartą paszczę i patrzyło
prosto na nią, hipnotyzującym wzrokiem. Dotknęła łba, a później przeniosła
opuszki na taflę, która pod jej palcami zaczęła… pływać! Niczym woda na
wzburzonym jeziorze! Cofnęła dłoń i zrobiła krok w tył, patrząc rozszerzonymi
ze zdziwienia oczami na niezwykłe zjawisko, którego była świadkiem. Gdy
zamrugała kilka razy, lustro powróciło do normalności, a na jego tafli pojawił
się napis:
Et facies impleri volo[i]
Wiedziała, że to łacina, bo jako arystokratka,
uczyła się jej z mistrzynią Porlyusicą. Była to wiekowa, skrzecząca staruszka,
która przy każdym potknięciu stosowała dyscyplinę. Gdy Lucy przypomniała sobie
popuchnięte od uderzeń linijką dłonie, aż się wzdrygnęła, jednak szybko
zapomniała o nauczycielce, bo coś innego przykuło jej uwagę.
Tafla zalśniła, dlatego dotknęła jej jeszcze
raz i uśmiechnęła się z przekąsem.
— Ta… Jasne! Na pewno się spełni! – rzekła z
sarkazmem, ciesząc się, że nikt nie widzi jak mówi sama do siebie. Po chwili
wpatrywania się w lustro, dodała: – A w sumie, co mi szkodzi? – wzruszyła ramionami,
po czym przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech. – Chcę znowu być szczęśliwa – wyszeptała i
otworzyła oczy, z napięciem spoglądając na swoją bliźniaczkę. Zagryzła przy tym
dolną wargę. Czuła, że całe jej ciało drży z radosnego oczekiwania i
niepewności, bo przecież w tych czasach nie istnieje magia, a ona, rozsądna,
twardo stąpająca po ziemi kobieta, nie wierzy w takie banialuki. Zrobiła to dla
zabawy, a przynajmniej tak samej sobie tłumaczyła, gdy nic się nie wydarzyło.
Powstrzymała westchnięcie rozczarowania, odwróciła się plecami do szkiełka
osadzonego w złotej ramie i ruszyła do drzwi. – Na co liczyłaś, idiotko? – wyszeptała,
gwałtownie ścierając łzę spływającą po prawym policzku. – Że co? Że rodzice
wstaną z grobu?! – rozczarowanie było od bardzo dawna obcym jej uczuciem, a
dzisiaj uderzyło w nią tak mocno, że nie wiedziała, czy się pozbiera. Owszem,
nie była dzieckiem, ale liczyła, że w jej nędznym, samotnym życiu, pojawi się
jakiś maleńki cud. Nie wymagała nie wiadomo czego, do cholery! Ponownie otarła
twarz, położyła dłoń na klamce i już miała ją nacisnąć, kiedy lustro rozbłysło
złoto-czerwonym blaskiem. Spojrzała za siebie ponad ramieniem i rozszerzyła ze
zdziwienia oczy. Działo się coś niesamowitego! Gdy klamka, którą miała między
palcami, zniknęła, krzyknęła przerażona i usiadła na zakurzonej podłodze, ze
strachem spoglądając na rozgrywające się zjawisko.
Cześć raz jeszcze! Na koniec wyjątkowo napiszę krótko.
Proszę o szczere komentarze, wytknięcie błędów, bo na bank są (pisałam do 4
rano!), udzielania się na Czacie, Fejsie, Googlach+ i wszędzie tam, gdzie
wiecie, że można mnie znaleźć. Przepraszam, że nie odpisuję na Gadu, ale zaczynanie
rozmowy, gdy się leci na twarz jest bez sensu i tylko wkurza (wiem to z
autopsji). Co jeszcze? Nie wiem, kiedy pojawi się ciąg dalszy, ale marzy mi się
dodać go za dwa miesiące. Czy się uda? Zobaczymy. No, a teraz zostaje mi Was
mocno uściskać i życzyć udanych wakacji, które, niestety, chylą się ku końcowi.
Pozdrawiam cieplutko!
Wasza R.
Post do znalezienia w zakładce Archiwum
Tak! Jestem pierwsza! Sukces. Noo.., rozdział ciekawy. Ciekawe co się stanie? Może jakieś super przystojne ciacho się magicznie zmaterializuje przed Lucy.. nie wiem. Ale chcę się dowiedzieć! Będę czekać na next ile będzie trzeba.
OdpowiedzUsuńMoonlight Cię R pozdrawia i życzy weny ;*.
Yay! Moonlight! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zostawiłaś po sobie ślad. Wierz mi, że bałam się, iż ten rozdział zostanie bez komentarzy... W końcu dodałam go o dziewiątej, a Ty napisałaś po siedemnastej. Uff! Dziękuję ;*! Cieszę się, że notka Ci się podobała, a ten pomysł z ciachem, materializującym się przed Lucy, przemyślę :D. Pomijam, że historia jest w całości gotowa, ale zawsze coś tam można zmienić :).
UsuńŚciskam mocno i serdecznie dziękuję!
Mam nadzieję, że dalszym ciągiem nie rozczaruję :D.
Twoja R ♥.
Witaj słonko
OdpowiedzUsuńDziekuje rozdział ciekawy . opisy jak zawsze ładne i ciekawe az milo się czytalo szkoda ze w zeczywistosc niema takich zeczy bo ja juz wiem co bym sobie zyczyla na szczascie je juz pakowanie zeczy i chowania mam za soba teraz tylko czeba sie pogodzic ze ich niema i zyczy dalej i czekac na kolejny rodzial poxdrawiam i weny haruka
Ps chyba juz pomału wracam do normalnego zycia bo jak zawsze jest popletana w kometazu znikam zanim znowu córka coś domaluje na scianie smutnego
Cześć Kochanie!
UsuńDziękuję za komentarz! Aż mi lżej na sercu, kiedy czytam Twoje słowa. I sama muszę przyznać, że dobrze sobie radzisz. Na pewno cały czas boli, ale z dnia na dzień mniej, prawda? Mam taką nadzieję :). Serdecznie dziękuję za wenę i pozdrowienia, które ślę też Tobie i Twojej Córeczce. Trzymajcie się cieplutko i nie dajcie się życiu!
Mnóstwo buziaków przesyłam!
Wasza R ♥.
Witaj
UsuńTak boli cały czas i bardzo wolno przestaje ale czaba idzi dalaj dla córeczki teraz ona jest nawazniesze i się na pewno nie podam dla czastki mojego kochanego dobrego duszka znikam zamim tu sie za bardzo rozopisze jeszcze raz pozdrawiam haruka
Rozumiem, Kochana. Ściskam mocno i dodaję otuchy! Wiem, że dasz radę :). Buziaki! :* :* :*.
UsuńRozdział genialny (zresztą jak zwykle :p)Sebastian rozdający kieliszki z szampanem... aż przypomniało mi się Kuroshitsuji. Z niecierpliwością czekam na next. Ślę wenę i życzę jak najlepszej końcówki (smutam...) wakacji!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Daria :)
Daria, Słońce!
UsuńJak miło, że piszesz! Już myślałam, że się pogniewałaś... Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną w dalszym ciągu :).
Hehe, bo wiesz, to o tego Sebastiana chodzi ;). Specjalnie go tutaj dodałam, bo to mój ulubiony bohater płci męskiej. A skoro rozdział Ci się podobał, to bardzo się cieszę! Co do wakacji, ja już wyrosłam z tej dwumiesięcznej laby i zostaje mi tylko urlop. Życie, ot co! A Tobie życzę, żebyś spędziła końcówkę wolnego w magiczny sposób i na długo je zapamiętała ;).
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Ps. Mam nadzieję, że nie usunęłaś bloga, a jedynie zmieniłaś jego nazwę.
Ja miałam się pogniewać?! No co ty! :D A co do bloga, to zakładam nowego, bo znalazłam kogoś, kto pomoże ogarnąć mi się w tym bajzlu :p
UsuńBuziaki :*
Pozdrawiam, Daria :)
P.S Też uwielbiam Sebastiana <3
No za komentarz... Aha, czyli ktoś, kto Ci zrobi szablon itepe, tak? No mi łącznie nauczenie się posługiwania kodami CSS, zajęło jakieś pięć dni. Oczywiście było to rozłożone w czasie, ale powiem Ci, że jak już połknęłam teorię, pokochałam tworzenie szablonów, dlatego na każdym z moich ośmiu blogów (tak, tak, mam jeszcze więcej w planach:), zrobiłam inną skórkę ;). A ten Twój będzie też o Fairy Tail?
UsuńPozdrowionka!
Twoja R ♥.
No... coś w tym stylu. :) Na razie będę korzystać z podstawowych szablonów, bo dopiero zaczynam się "bawić" kodami CSS. Tak, też będzie o Fairy Tail, tylko opowiadanie będzie to samo co na starym blogu, bo nie mam weny na napisanie nowego :p
UsuńBuziaki :*
Daria
No to udanej zabawy, bo to naprawdę coś fantastycznego! Ostatnio dopadłam super poradnik odnośnie GIMPa, dlatego jestem święcie przekonana, że moje nagłówki będą jeszcze lepsze :).
UsuńMiłego wieczoru!
Twoja R ♥.
Dziękuję :p. Dla mnie GIMP zawsze był i znając życie będzie czarną magią ;).
UsuńPozdrawiam i również życzę miłego wieczoru
Daria
Kochana, początki są zawsze trudne, przecież nie od razu Kraków zbudowano. Sama wiesz, że na wszystko potrzeba czasu, a zakładanie z góry, że się nie uda, jest równoznaczne z porażką. Ja się nie zniechęciłam, ale co się nakwurzałam, to moje :D. A teraz? Teraz to bym ino tapety tworzyła! Tak to pokochałam!
UsuńBuziak ;*!
Muszę Ci przyznać, że masz rację. Jesteś chyba jedyną osobą, która tak motywuje mnie to działań :). Chyba będę musiała wziąć parę lekcji od mojej przyjaciółki, bo ona się w GIMP'ie ogarnia i wie co robić :p
UsuńBuziaki :*
Daria ^^ (teraz będę dopisywać do mojego imienia koteczka, a co! :D)
Jeju! Naprawdę? Nawet nie wiesz, jak mi miło czytać takie piękne słowa. Dziękuję! Dopisuj, co tam Ci się żywnie podoba :D.
UsuńŚciskam!
Twoja R ♥.
To jest po prostu cudowne 😍. Kocham Twoją twórczość. Te opisy są świetne, normalnie jakbym tam była (chciałabym). Jak zawsze przerwane w najlepszym momencie 😒. Nie wiem jak wytrzymam do następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wysyłam wenę. Mam nadzieję, że znajdziesz chwilę, żeby trochę odpocząć 😏
Kochana Aki!
UsuńBardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał. Wow! Ile jest miłości w Twoim komentarzu, aż mi lepiej na serduchu :). Dziękuję za wszystko! A co do przerwania w takim momencie, uwielbiam to robić! Przecież muszę Was jakoś zainteresować, co nie? Mam nadzieję, że spędziłaś wakacje w fantastyczny sposób i nabrałaś sił :).
Całuję :*!
Twoja R ♥.
Witaj, Kochana Karolciu :*!
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś i dodałaś komentarz. Aż mi milej, gdy widzę, jak się udzielacie :). Hahah! No przecież mnie znasz! Uwielbiam trzymać Was w niepewności i to się raczej nie zmieni :). Zostało Wam czekać na ciąg dalszy, ale naprawdę postaram się napisać dużo więcej, żeby Wasz niedosyt (bo go chyba odczuwacie, co nie? nieco zmalał! Dziękuję za wenę i do następnego!
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Ps. Już się boję września, bo jeszcze nawet zdania nie napisałam do dziewiątki...
Jak zawsze super napisana i bardzo szybko sie przeczytalo A tu stopw najciekawszym momecie . jak by bylo takie lustro to wiem juz czego sobie zyczla a raczej dla kogo ale postaram sie zeby szybko wrucila do siebie bez zadnej magi no moze oprucz magiprzyzazni to tyle weny i jak zawsze na koniec ♪♪♪lucyhepp
OdpowiedzUsuńW takim razie Haruka, Ty i ja miałybyśmy to samo życzenie... Szkoda, że takiego cudu nie można oczekiwać... A magia przyjaźni potrafi wiele zdziałać, dlatego trzymam kciuki.
UsuńBardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał. Chciałam napisać więcej, ale wyszło tylko 11 stron. Na następny raz spróbuję dobić do 15, chyba że będę miała w planach potrzymanie Was w niepewności :D. Dziękuję za nutki - uwielbiam je!
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Ps. Postaram się dzisiaj odpisać na maile.
Dobrze ale i tak niewiem kiedy przeczytan teraz liczy sieprzyjacolka sama juz zapomnialam ze pisalam do ciebie chyba to bylo jeszcze jak byl z nami duszek to tyle pozdrawiam ♪♪♪♪lucyhepp
UsuńMasz rację, że przyjaciółka jest ważniejsza, a zresztą mi nie udało się odpisać na te maile... Przepraszam. Tak, to było dosyć dawno i z pewnością Duszek był na tym świecie i cieszył się życiem.
UsuńŚciskam mocno!
Twoja R ♥.
Ty wszystko sama wymyslilas i napisalas? Jestem pod wrazeniem!!!:-) Pokłony w Twoja strone kociatko! Hihi tak tak to ZNOWU JA!!!!! Bede Cie nawiedzac.. Moze juz to robie, ze wszedzie widzisz moje komentarze.. Hihi buzka :-*****
OdpowiedzUsuńSciskam tak ze az oczy wyskakuja z orbit!!! ;-)
Twoja A. <-- ta co zawsze (tu nastepuje moj diaboliczny smiech)
No tak, ja, we własnej osobie ;D. Naprawdę? Jeju! Tyle wygrać, bo A. jest pod wrażeniem! Hura! A tak przy okazji, muszę Ci powiedzieć, że Twoje nawiedzanie jest zawsze mile widziane :D. Aż rosnę, czytając Twoje komentarze ;). No i nie wiem, co jeszcze napisać. Może tyle, że Twój szczery uścisk czuje do teraz :D.
UsuńŚciskam!
Twoja R ♥.
Czytaj codziennie swoje blogi bo ja się pojawiam od czasu do czasu.. :) hahah baaardzo mi milo jeśli ciesza cie moje komentarze.. niekoniecznie co prawda pod temat postu ale co tam.. :) Wazne ze pisze.. A piszesz super i widze ze masz wielu wspaniałych i wiernych czytelnikow.. ;) Zycz mi tez takich!!! Twoja sciskajaca A.
OdpowiedzUsuńP.S. Gdy pewnego dnia będziesz mieć polaczenie na komórce.. Już będziesz wiedziała!!! :)
Tak jest! Będę zaglądała, czy nie zostawiłaś po sobie śladu :D.
UsuńNie no, serio tak jest ;). Uskrzydlają mnie Twoje pochwały :). I z całego ♥ dziękuję!
Życzę Ci, Słonko, życzę z całego ♥ i całej duszy :).
Hhaha! Mówisz, że Twoje stalkowanie przybierze na sile i zwiększy zakres? Strach się bać!
Moc całusów od R :* :* :*!
Jestem normalnie nieobliczalna! Az sie nie poznaje! No gdybys miala nieznany numer na smartfonie to moge byc czasem ja!:-D co by tu jeszcze rzecz? Szkoda ze mnie tu wczesniej nie bylo bo ladniutkie blogi masz Skarbie! ;-) ah no i jeszcze cos!! Rowniez szczerze sie do monitora gdy widze komentarze u Ciebie! Sa takie motywujace i poprawiajace samopoczucie! Po prostu uwielbiam <3 Twoja szalona A. wraz ze swoim kotem (ma na imie Kotwiczek albo Kotwica ale to jest on.. Bo dzwonki dyndaja) haha podaj adres to Ci wysle gdzies! Hm.. Moze zrobie jakies Q & A na blogu? Co o tym sadzisz? :-)
OdpowiedzUsuńPrzez grzeczność nie zaprzeczę :D. A smartfona nie mam, ino zwykły telefon, który kocham ponad życie i bardzo chcę, by jego żywotność była naprawdę długa, bo trudno będzie mi się z nim rozstać i przerzucić się na dotykowe coś.
UsuńHahaha! No szalona, szalona. A najlepsze jest to, że skoro Tobie robi się lepiej na sercu, to mi tym bardziej musi, bo w końcu to komentarze do tego, co stworzyłam :D.
O! Jakie fajne imię! A z tymi dzwonkami to pojechałaś :D.
Nie no! Wtedy to stalkowanie będzie bardziej intensywne, dlatego wszelakie adresy zachowam dla siebie :D.
Co do Q&A czamu nie? Dawaj! Poczytamy, zapytamy i na odpowiedzi poczekamy :D.
Ściskam :*.
No co Ty! Ja zawsze mowilam ze nie bede miec dotykowych bo nie czaje i w ogole a teraz zycia bez niego nie widze! Ba! Nawet swoje rozdzialy na bloga pisze paluchem po ekranie pyk pyk i juz mam.. ;-) jestem taka bajeczna i w ogole! Hihi tak tak..
UsuńNo szkoda bo nie mam gdzie.. A bym Ci wyslala foto ;-) Dzwonki wymiataja!! Moze wymysle Q & A ale chce tam widziec pytania od Roszpunci mojej kochanej! (co mnie zdradza na prawo i lewo a nawet na wskros a i tak jej wybaczam) SzalonA.
O widzisz. Ja jednak mam nadzieję, że nie zmienię zdania w tej kwestii, chyba, że coś mnie zmusi, ale wolałabym nie. Hahaha! No jesteś, jesteś :).
UsuńMówisz, że szkoda? No to weź dodaj na bloga. Niech wszyscy zobaczą :D. Co do Q & A, na pewno zaglądnę w wolnej chwili, bo, jeśli dobrze pamiętam, dodałaś.
Buziak :***.
Na bloga nie mam jak zdjecia dodac.. :-) hihi czekam zatem na wymyslne pytania od kochanej Haru.. Twoja A. jak zawsze..
Usuńwww.odcienie-milosci.bloog.pl
Naprawdę nie możesz dodawać grafik? No to fatalnie! Weź się przenieś na Bloogera, R zrobi Ci szablon, będziesz mogła zamieszczać obrazki, gify i wszystko, co Ci się ubzdura :).
UsuńBuziak :*.
Hej przeczytalam raz jeszcze i opis brany i wiazdu do wili zaispitowa nmie do zmiany umnie na dziece. Tylko czy wytrwam w tym postanowieniu i nieskoczy sie tak jak z dniami ktorchy nic nie wszlo. Teraz mi sie przypomialo po przeczytaniu kolejny raz co mialam na pisac i ci troche statystyka nabilam tym razem ja lucyhepp
OdpowiedzUsuńZaponialom o tym ♪♪♪♪ ♪
UsuńPozdrawiam lucy
O! Kochana Lucy! Nawet nie wiesz, jak mi serce rośnie, kiedy czytam takie miłe komentarze! W takim razie zostaje mi życzyć Co powodzenia. Oby wszystko się udało!
UsuńTwoja R ♥.
Ps. Dziękuję za nutki!
Jak mam sie przeniesc? Jezu, ja nie umiem :´-( moze mi podasz jakies wskazowki?? A da sie tak by nie utracic tego co mam tam?? Wpisy komentarze rozdzialy etc ??? Prosze daj znac! Twoja A. Caluski
UsuńP.S. Az mnie sciska ze musze jutro przed 5 wstac do pracy.. No zesz.. :-/ grr
Nie no, stracisz wszystkie komentarze, to więcej niż pewne, a wpisy po prostu skopiujesz i tyle. Komentarze możesz zamieścić jako pierwszy komentarz do notki. Tak czasami robią ludziska ;).
UsuńOjej! Biedna moja! Ja mam wolne jutro, dlatego buszuję po Necie, piszę kolejny rozdział na tego bloga i w międzyczasie oglądam anime ;).
A ja kuzwa pisze rozdzial i za 2h wstaje.. :-) tez mi cos!! O ile zasne w ogole... XD przegielam! Teraz sie nie wyspie za cholere.. Pomoz!!!! Aja nie chce stracic tych zajebistych komentarzy.. Na razie to zostawie.. Moze kiedys bede myslec.. :-* kiss moja Ty!! A.
UsuńHahaha! Mi się nieraz zdarzało siedzieć do piątej, szóstej, albo siódmej rano. Wstawałam jakieś dwie godziny później i czułam się jak zombie. Podejrzewam, że w oczach innych wyglądałam podobnie :D. A Ty jak tam? Przeżyłaś w pracy?
UsuńOK. Zrobisz, co uważasz :). Wiesz, nikt nie każe Ci usuwać tamtego bloga. Możesz po prostu założyć kolejny z tą samą nazwą, przenieść rozdziały i dodać gdzieś linka do tego obecnego.
Buziak :*.
Jejku jakbym miała wolne to może i bym posiedziała do trzeciej czy czwartej.. Ale wstawac rano?? Masakra! A w pracy jakos nie ucierpialam na wyglądzie (tak sadze) ale okropnie nie miałam zapalu do pracy.. nIe czuje się o dziwo nawet zmeczona.. :) hihi A co do zmian nie powiem ze nie, bo bym chciała mieć ladnie i w ogole.. Ale nie mam poki co na to czasu.. Musialabym dluzej przed kompem posiedzieć.. A ja się tak nie znam na blogach i tych dodatkach i innych pierdolkach..:P hihi a może Ty zrobisz Q & A ???/ Plisssssss..... Zadam Ci 200 pytan a Ty mi na nieodpowiedz w 5 zdaniach (na jedno pytanie) Co Ty na to kochana??? SzalonA. wysyla Ci mase przytulaskow..
OdpowiedzUsuńCo porabiasz kochana? Ja siedze w KFC i czekam na pociag do domu ;-) przytulaski.. Twoja A.
OdpowiedzUsuńHej Kochanie!
UsuńWybacz, że się nie odzywałam, ale ostatnio miałam młyn w pracy i szalejącą kierowniczkę, która wszystkich mocno wkur**ała... Ale nie o tym miało być.
Hehe, powiem Ci, że początki są naprawdę trudne, wiem po sobie, jednak nie taki diabeł straszny :). Co do Q & A raczej nie planuję go zamieszczać. Wiesz, na drugim blogu mam LBA, z którego możesz się sporo o mnie dowiedzieć, a jak coś to po prostu pytaj ;). Albo podaj mi swojego maila, ja napiszę Ci wiadomość i będziesz miała mój adres :).
A wtedy, co ja porabiałam? Pewnie szykowałam się do spania. A zdradź mi, co dobrego w KFC jadłaś? Ja, przyznaję bez bicia, w życiu tam nie byłam :D.
Buziak :*.
Zartujesz sobie??? Jak to w zyciu nie bylas w KFC??? Jeszcze nigdy się nie spotkałam z taka osoba!!! To wpadaj do mojej miejscowości i idziemy na twistera!!! Tak, jadlam pysznego gorącego twistera.. uwielbiam.. :) Spoko, jem je raz na ruski rok jak to mowia i jestem szczuplutka..:) A nie dziwie się bo u nas w pracy tez ciagle się cos dzieje.. ostatnio bylam taka poplakana ze smiechu bo kolezanka nasladowala innych.. w tym szefow!!! :) hahah a ogolnie to nic nowego.. :) W mailu mam swoje durne nazwisko (po ojcu) wiec wolalabym go nie opubliczniac.. Ale zaloze konto incognito i Ci napisze, ze to ja.. Twoja A. :) Caluje i zapraszam cie na boj blog.. Odpowiedzi do Q & A czekaja!!! ;0
OdpowiedzUsuńGdzie jestes jak Cie nie ma? :-) co slychac? Ja ulepszam rozdzial 9 u mnie, bo juz prawie gotowy a w miedzy czasie to praca, dom.. Dzis bylam na 12h w pracy ale teraz dwa dni wolne.. :-) dzieki za komentarz ale musisz wstawic kolejny skoro Ci sie nie zapisal.. To ja Ci Haru kochana tak podnosze statystyki a Ty co - jak mi sie odwdzieczasz? :-) zycze odpoczynku i sil by pisac u mnie dla mnie komentarze.. Oj opuscilas sie kochana.. :-) Twoja A. wraz z cudownymi przytulaskami.. :-) caluje
OdpowiedzUsuńP.S. Czesto slucham Stereopony teraz.. Bibara, bibara.. :-)
No nie byłam, uwierz :D. Jak mi miło, że jestem pierwsza :D. Kya! I podziękuję za te przysmaki, bo później umieram, i to po wszystkim tego typu. Smażone też mi nie służy, więc ostatnio szamię wsio na mleku, albo jakiś ciemny chleb z warzywami. Co więcej? Musisz wiedzieć, że czekam na info o Twoim koncie na ducha :D.
UsuńGdzie byłam? Wszędzie, ino nie na blogach, bo jenternet mi szwankuje. Niby inny niż Netia, ale, cholera!, też funta kłaków niewart! Komentarz na pewno napiszę, ale bliżej kolejnego weekendu, bo ten minął mi nadzwyczaj szybko... W końcu tylko niedzielę miałam wolną... A jeszcze jutro pierwsza zmiana... Buuu!!! Nie chcę!
I co ja mam z Tobą zrobić, hę? Na pewno przytulić na odległość i życzyć udanego tygodnia :). A zawitam na pewno! O to się nie martw!
Ściskam mocno!
Twoja R ♥.
Ps. A ja teraz słucham Alana Walkera „Force”.
Hej roszpucia
OdpowiedzUsuńJuz nie moge się doczelac kiedy będę miala cos nowego do czytania.
Pozdrawiam i weny i zdrowia lucyhepp ♪♪♪♪♪♪
Hej Kochanie!
UsuńMusisz wiedzieć, że nad kolejnym epizodem na tego bloga, pracuję. Gorzej jest z „Nieco inną historią”. Ta leży i kwiczy, niczym zarzynane prosie! Prędzej w grudniu coś tu dodam, a w ten weekend muszę mocno przysiąść do niebieskiego bloga, żeby dodać w tym miesiącu.
Ściskam!
Twoja R ♥.
Wybacz kochana ale z tym duchem nie zajarzylam bazy.. :-) taka zakrecona jestem.. Obecnie wybieram sie do mojego faceta i bede oczywiscie zagladac do neta.. Mam bowiem 3 dni wolnego jupi!!! Serdecznie pozdrawiam i sciskam.. :- ) czekam kiedy sie odezwiesz bo rzadko Cie "widze" haha Twoja A.
UsuńAha a kiedy poprawisz mi statystyki? Dzieki mnie masz mnostwo komentarzy kochana.. :-) akurat ogladalam sobie ten film animowany "Zaplatani" i az sie poplakalam ze smiechu.. Jesli nie widzieliscie to polecam na filiser.pl :-) pozdrawiam Twoja A.
OdpowiedzUsuńKochana Roszpunciu,
OdpowiedzUsuńZagladam prawie codziennie na Twoje dwa blogi (niebieski i czerwony) a Ciebie wciaz nie ma.. Ja tu za Toba tesknie R!:-( jak mozesz mi to robic.. ? Pamietaj o mnie i prosze o poprawienie mi statystyk na moim blogu (przypomne adres w razie gdybys zapomniala)
www.odcienie-milosci.bloog.pl
Za to ze ja Ci zawsze tak ladnie podnosze statystyki jestes mi winna komentarz pod kazdym postem Skarbie!:-* caluje i mocno przytulam z tesknoty do Ciebie.. I w ogole napisz co tam porabiasz bo kurde zapadlas sie pod ziemie!:-) Twoja usychajaca z tesknoty, zawsze Cie wspierajaca oraz adresatka najwiekszej ilosci komentarzy na Twoich blogach.. We wlasnej osobie- tu i teraz - A. ^^ kiss kiss
Już wiesz, że bardzo mi miło, bo o mnie pamiętasz. Dziękuję ;*
UsuńHej
OdpowiedzUsuńOby ten nowy rok byl lepszy od starego i szczesliwy tego ci zyczy haruka i coreczka
Ps w koncu dodala to co mialo byc juz dawno dodane ale znowu niemam glowy do czytanie to tyle pozdrawiam weny i zdrowia zawsze zagladam od ciebie i sprawdzam czy niemaczegos nowego raz dzienie jestem u ciebie jeszcze raz pozdrawiam haruka
Dziękuję Wam z całego serca, Kochane moje! Przepraszam, że do tej pory nie otrzymałaś odpowiedzi. Już nawet nie podaję terminów, bo wiem, że to bez sensu... Zostaje mi życzyć Tobie i Twojej Córeczce dużo zdrowia, szczęścia i pogody ducha oraz tego, by 2017 był lepszy niż miniony rok.
UsuńCałuję :***.
Wasza R ♥.
Hej
OdpowiedzUsuńNic nie szkodzi rozumiem a na odpowiwdzi poczekam napiszez jak bedziesz miala czas ja i tak teraz prubuje ogradac amine o lyzwiazach ale stanalam na czwartym odcinku i zanic niachce sie wczytac tylko napisy poczetkowe i tytul odcinka a dalej stop juz trzeci tydzien sie z tym mecze ale niedam za wgrana i ogladne bo mi sie bardzo spodobaly te trzy male dziewczynki i jestem ciekawa co jeszcze wymyslily i wogule jek ta historia sie skonczy .
A uciebie ciegle pusto na oby dwuch blogach ale cos czuje za piszesz co ninego sama pod wplywam tych trzechy odcinkuw o lyzwiazach zapragnalam dwuch rzeczy na uczyc sie jezdzic na lyzwach i cos na pisac tak myslisz ze po trzydziesce uda mi sie na uczyc jezdzic na lyzwach
Jak zawsze przepraszam za blady i czy u ciebie jest tez tak malo sniegu ze nawet na sankach nieda sie jedzic czy tylko ja miaszkam w tak pochowej czsci kraju albo pechowym miescie. To tyle chyba albo jak pisze to jeszcze to napisze znowu w nocy o 2lub3 bade dzwonila do moniki ale na szczescie jej nie budze bo ona niespi tylko ma srodek dnia w tedy i mozemy spokojnie rozmawiac no moze nie do konca ale wysluch doradzi pocieszy
To tyle jeszcze raz pozdrawiam zdrowia i weny. Haruka
Witaj Kochana! Chciałam cię powiadomić, że wróciłam z wielkim BUM na bloga, zabieram się ostro do roboty, liczę na to, że zajrzysz do mnie, bo bardzo się stęskniłam ^^
OdpowiedzUsuńP.S.: Dzięki za życzenia, jakimś dziwnym trafem, nie widziałam twojego komentarza i dopiero mi się objawił na panelu administratorskim. Co prawda już dawno po Świętach, ale nadal mogę ci życzyć Szczęśliwego Nowego Roku (i oby nam wena bardziej dopisała ;) )